Wspomnienie ks. Stanisława Kozery (poprawione)
Jeszcze raz publikujemy wspomienie ks. Stanisława Kozery. Ostatnie wspomnienie zostało zamieszczone z błędami (bez cytatów) przez co nie było czytelne.
„Widzisz księże, słowa dotrzymałem!”
Z wielkim bólem przeżywamy śmierć księdza Kazimierza Lewandowskiego. Płyną modlitwy i wspomnienia z różnych stron Polski!
Dziękując Bogu za tak wspaniałe kapłaństwo mego salezjańskiego brata, dziękuję zarazem Opatrzności, że i ja na mojej salezjańskiej drodze spotkałem właśnie Jego! Dzisiaj poczytuję sobie za zaszczyt mianować go Prezesem Ministrantów w Pile! Dziękuję mu już po śmierci, że był łaskaw zaprosić mnie ze Słowem Bożym w trzecią niedzielę czerwca 1974 roku na jego Mszę prymicyjną! Tu przy ołtarzu św. Rodziny padły te słowa, które czytamy w tytule, bowiem ks. Kazimierz w dziękczynieniu pod koniec Mszy św. przypomniał mi nasz ministrancki kulig z 1963 roku, jaki mieliśmy w lesie za ulica Poznańską: „Pamiętam - mówił ks. Kazio - jak szaleliśmy na sankach dość długo. Strasznie zmęczonym głosem zawołałeś: - koniec kuligu! Wtedy sapiąc, kaszląc, trzymając się za serce zawołałeś: - O Boże, Boże! Ledwo żyję! Ach! Gdybym tu teraz padł i oddał Bogu ducha? Któż by się o was zatroszczył! W głębokiej ciszy odważyłem się podejść do ciebie i powiedziałem: - Księże Stanisławie! Ja, prezes grupy ministranckiej, zgłaszam się, żeby iść w twoje ślady! Pamiętasz, jak zaczął się śmiać Bolek Leciej i wtedy wszyscy gruchnęli śmiechem?
Dziś widzisz, że ja słowa dotrzymałem!”
Dodać jednak trzeba, że na miejscu, w którym on tak zawołał na kuligu, dzisiaj znajduje się salezjańska szkoła św. Jana Bosko! Warto by było tam więcej o nim wspominać i opowiadać piękne obrazki z jego życia dla młodzieży! Ten mój dzisiejszy, pisany w dniach naszej wielkiej żałoby i modlitwy gdzieś jeszcze by się wcisnął!!!
ks. St. Kozera
Wschowa, 29.03.2011 r.