Rekolekcje u księdza Bosko
W seminarium przy ul Tynieckiej od dawna panuje dobra tradycja. Alumni, którzy przygotowują się do złożenia ślubów wieczystych, odbywają rekolekcje na Colle Don Bosco, w miejscu urodzenia i dzieciństwa świętego Jana Bosko.
W tym roku było podobnie. Do Włoch wybrał się cały kurs piąty z krakowskiego Seminarium, dwóch współbraci odbywających studia w Jerozolimie, jeden studiujący w Rzymie i dwóch krakowskich diakonów, którzy w wyniku różnych perturbacji nie mogli uczestniczyć w ubiegłorocznych rekolekcjach przy domku Jana Bosko. W sumie było nas dziewiętnastu. W rolę przewodnika i ekonoma wyjazdu wcielił się ks. Wojciech Krawczyk, Rektor Seminarium. To on otwierał przed nami drzwi wszystkich domów, kościołów i kapliczek, w których przebywał ksiądz Bosko i inni święci salezjańscy. Poza tym zadbał, aby na naszym stole nie zabrakło chleba i innych dobrodziejstw. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Kaznodzieja, ks. Andrzej Wujek, Wikariusz Inspektorii Warszawskiej przez tydzień obecności wśród nas nie tylko mówił, ale przede wszystkim ukazywał, co to jest dobroć salezjańska i miłość braterska.
Rekolekcje trwały od 9 do 14 sierpnia. Nasz dzień dzielił się na modlitwę, konferencje, pielgrzymowanie i jedzenie. Byliśmy w miejscu, gdzie dziewięcioletni Janek miał niegdyś słynny sen o wilkach zmieniających się w owce. Weszliśmy do domku, w którym wychował się młody Bosko. „Dom ten był skromny, ubogi, ale nie brakowało w nim miłości”- opowiadał ks. Dayana, znawca duchowości salezjańskiej. Odwiedziliśmy Valdocco. Ksiądz Wojciech odprawił dla nas Mszę św. w słynnej kaplicy w szopie Pinardiego. Czuło się wówczas, że ksiądz Bosko na pewno jest z nami. Ostatniego dnia na ręce księdza Wujka trzech z nas złożyło swe śluby wieczyste. Marek Kogut, Sylwester Pawlak i Piotr Seroczyński (autor notatki). Uroczystość odbyła się w Sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych na Colle Don Bosco. Wtedy też czuło się obecność świętego Jana Bosko. Nawet ksiądz Andrzej na początku Mszy św. zaznaczył, że Ksiądz Boska nie dość, że jest z nami, to jeszcze się bardzo cieszy. Wszyscy cieszyliśmy się - współbracia i bliscy, bo wiedzieliśmy, że dzieje się dobro.
Dziękujemy tym, którzy okazali się „dobrymi Samarytanami” podczas podróży i na miejscu pobytu. Bóg zapłać.
Piotr Seroczyński sdb