Pożegnanie ks. Henryka
Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia
„Nikt z na nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana, jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana.” (Rz 14,7-8)
Przepiękne słowa św. Pawła. Bardzo je lubię i zawsze przywołuję w takich chwilach jak ta – w chwili pogrzebu. Jest to okazja, aby zamyślić się nad tajemnicą życia i śmierci. nad tajemnicą Bożej obecności w życiu człowieka.
Należeć do Pana, należeć do Niego w życiu i w śmierci, to piękno bycia chrześcijaninem, to wielkie bogactwo osoby wierzącej, to szczególne bogactwo i przywilej osoby konsekrowanej, to pełnia życia kapłana.
Otwieram teczkę osobową z imieniem i nazwiskiem i świadomością, ze to prawie 100 lat. Nie jest opasła, delikatna raczej. W niej:
- kilka urzędowych dokumentów
- kilka listów i dat.
Dodaję do tego Twoje – ks. Henryku – wspomnienie napisanie kilka lat temu dla gazetki parafialnej.
Urodziłeś się 14 lutego 1913 roku w Aleksandrowie Kujawskim. Miałeś liczną rodzinę – dziewięcioro rodzeństwa. Tata był pracownikiem PKP, a mama gospodarzyła w domu, mając pełne ręce roboty domowej jak sam piszesz.
Po ukończeniu szóstej klasy zdałeś egzamin do czwartej klasy Gimnazjum Ks. Salezjanów w Aleksandrowie, a po ukończeni szóstej klasy w roku 1931 (80 lat temu!) udałeś się do nowicjatu salezjańskiego w Czerwińsku nad Wisłą. I tak zaczęła się twoja salezjańska przygoda.
Pierwsze śluby, potem kolejne i wieczyste. Studia filozoficzne, praktyka, studia teologiczne. Czerwińsk. Ląd, Marszałki, Warszawa, Kraków,… I wreszcie 24.06.1941 roku, ks. Bp. Rospond udziela święceń kapłańskich.
Czas jest bardzo trudny, bo to czas wojny.
A Ty rozpoczynasz pracę jako salezjanin – kapłan. Najpierw jesteś w Warszawie na Lipowej, potem organizujesz dom dla nowicjatu w Głoskowie. Będą też kolejne placówki, również na północy kraju, a od 1974 roku będzie to Rumia, w której zagościsz na 37 lat.
Jaki byłeś księże Henryku?
Jakim Ciebie wspominam?
Chcę Ciebie wspomnieć jako człowieka ŻYWEGO – chociaż teraz leżysz nieruchomo w drewnianej trumnie.
BYŁEŚ CZŁOWIEKIEM BARDZO SILNYM (także w tym wymiarze biblijnym. Mówi Pismo Święte, że miarą życia człowieka jest lat 70, 80 – gdy jesteśmy mocni, a u Ciebie mamy kolejne 18 i to z okładem)
BYŁEŚ BARDZO AKTYWNY, żywo zainteresowany światem, bogaty w dary serca i umysłu.
ŻYCIE JEST JAK MOZAIKA – chwile, momenty, radości i smutki, sukcesy i porażki, trud i cierpienie. Składa się z różnych kamyków ułożonych chwilami nieskładnie, ale ostatecznie, poza zakończeniu dzieła, widać cały obraz.
I BÓG MA PLAN WZGLĘDEM KAŻDEGO CZŁOWIEKA. I sztuką jest, by tak przeżyć każdą chwilę, aby patrząc z tamtej strony zobaczyć ŻYCIE, które stało się odczytaniem i zrealizowaniem Bożego planu. Mówiąc językiem artysty, zobaczyć obraz ułożony przez człowieka zgodnym z Bożym zamysłem.
I chciałbym Drodzy, w tej konwencji, dorzucić kilka kamyków, które w mozaice życia ułożonej przez ks. Henryka zostały przeze mnie dostrzeżone i zapamiętane jako znaczące. A muszę dodać, że jakoś czuję się do tego uprawniony, bo przecież byliśmy tu w Rumi przez 17 lat – ja na progu swojego kapłańskiego życia, a Ty w jego pełni.
KAMYK DOMINUJĄCY –SPOWIEDNIK
To było coś niesamowitego. Heroiczne oddanie, wierność, sumienność i łagodność miłosiernego Ojca. I to nie tylko według grafiku, jak to dzisiaj jest w modzie, ale na każdej mszy świętej – od rana do wieczora.
KAMYK DRUGI –BRATERSKA PRZYJAŹŃ
To z pewnością pamiętają wszyscy salezjanie i Rumianie: ks. Henryk, ks. Stanisław Janik, ks. Dziekan Cybulski i ich cotygodniowe spotkanie w każde środowe przedpołudnie. Chociaż każde spotkanie tak samo wyglądało, to było traktowane jako jedyne, niepowtarzalne, pierwsze i ostatnie zarazem. A przygotowania rozpoczynały się już poprzedniego dnia.
KAMYK TRZECI – ŹRÓDŁO HISTORII
Siadaliśmy we wspólnocie i dzięki Tobie odkrywały się przed nami obraz sprzed lat, obrazy żywe, dynamiczne. To były takie nietypowe lekcje Historii Zgromadzenia.
UMIŁOWANIE ZGROMADZENIA I PRZEŁOŻONYCH
Przed złoty jubileuszem kapłaństwa w roku 1991 własnoręcznie napisałeś do Ks. Inspektora:
„Proszę więc bardzo i niezmiernie będę wdzięczny jeśli mimo trudów przełożeństwa i braku czasu znajdzie Przewielebny Ksiądz Inspektor czas, aby w tym dniu być razem z nami, rozjaśniać ten dzień dziękowania Bogu i radosnego spotkania salezjańskich współbraci. Słowo Boże wprawdzie głosi ks. Kosiński, ale na niedługie już chyba lata pojubileuszowego życia, warto usłyszeć z ust Przełożonego jakieś mądre słowo by nie zatracić ‘drogi’.”
… by nie zatracić drogi…
Bardzo mi się to określenie podoba. Posłuchać Przełożonego by nie zatracić „drogi”, by się nie zgubić mimo, iż się dysponuje takim bagażem doświadczenia.
KAMYK KOLEJNY – PAMIĘĆ
- nie tylko historii zgromadzenia i Kościoła, to także recytacja utworów Mickiewicza, Słowackiego, coś z łaciny, z greki – jak człowiek renesansu.
… JESZCZE JEDNO:
Byłeś człowiekiem pracy organicznej. Tyle posadzonych drzewek, poprzycinanych gałęzi i musiałeś zobaczyć czy aby na pewno dobrze dach położony (wtedy, gdy miałeś 90 lat), a przed dwoma musiałeś wejść po rusztowaniu, aby zobaczyć czy te kamyki na mozaice, tu w górnym kościele są poprzyklejane.
A o TRABANCIE, który stał się kabryioletem, nie będę już wspominał...
„W DOMU MEGO OJCA JEST WIELE MIESZKAŃ…”
Powiedział Pan Jezus. A całe nasze życie jest jakby wielkim pielgrzymowaniem do domu Ojca (Jan Paweł II). Twoja pielgrzymka już się skończyła ks. Henryku. Pan Jezus wspomina o domu, a ks. Bosko o salezjańskim ogrodzie. Jestem przekonany, że tam po alejkach przechadzają się Ci, którzy Ciebie w tej pielgrzymce poprzedzili, z którymi tak dobrze się czułeś i cieszą się, że do nich dołączasz i teraz wychodzą Ci naprzeciw.
Jestem o ty przekonany i z serca Ci tego życzę.
AMEN
Kazanie wygłoszone przez ks. Stefana Makurackiego, 14 września 2011 roku w p kościele p.w. Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych w Rumi, na mszy pogrzebowej śp. ks. Henryka Ignaczewskiego.