Neoprezbiter od roweru
To miało wyglądać zupełnie inaczej. Była dziewczyna, byli koledzy, były dyskoteki. Tysiące pomysłów na życie, chęć bycia leśnikiem. Był też rower – życiowa pasja. Nagle wszystko legło w gruzach? Przeciwnie – zyskało nowego blasku w świetle Jezusa Chrystusa. Bo to On go wybrał i postawił na Swoich ścieżkach. Dał się poprowadzić i od połowy maja 2012 r. można mówić mu Ksiądz. Po prostu Ksiądz Bartłomiej „Qna” Przybylski.
Na dwóch kółkach
Od dziecka uwielbiał jeździć na rowerze. Teraz, jako kapłan, też jest z nim kojarzony. Jak sam przyznaje, gdy spotyka się z pilskimi kolarzami to słyszy pozytywne: „O kapelan jest z nami – będzie dobry trening!”. Wcześniej, jako młody chłopak, trenował w klubie, tam odnosił sukcesy. Nawet miał trzy rowery klubowe. Tam, w klubie była jazda nastawiona tylko na wynik. -Później, jak przestałem trenować to taki paradoks, że nie miałem żadnego roweru! Bo wszystkie klubowe były i musiałem oddać! Nie miałem nic! Jeździłem na damce mamy. – wspomina ks. Bartek – dziś już wiem, że Pan Bóg to zabrał, aby dać z większą mocą. Wielokrotnie udowadniałem przełożonym, że kolarstwo traktuję jako środek, który ma mi i innym służyć, a nie być celem! – dodaje. W zeszłym roku organizuje grupę młodych, 35 osób i razem jadą z Wrocławia do… Madrytu! Na Światowe Dni Młodzieży. Rower służy ks. Przybylskiemu jako niesamowity środek do wychowania. -Tysiące rozmów podczas jazdy, tysiące pytań młodzieży o powołanie, o różne kwestie. I wszystko na dwóch kółkach. Do tego piękne krajobrazy i wysiłek – opowiada ks. Bartłomiej.
Cały wywiad z Ks. Bartkiem ukaże się w najbliższym numerze Biuletynu Rodziny Salezjańskiej.