loading...

Poniedziałek XVII tygodnia okresu zwykłego | Wspomnienie obowiązkowe Św. Jana Marii Vianneya | czytania na dziś

Imieniny: Dominiki, Dominika, Protazego

Informacje

Zamknij wpis

List od misjonarza - ks. Andrzeja Borowca

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!

 

Kochani Współbracia Salezjanie, wolontariusze i sympatycy misji. 

Miałem dość dużą przerwę w korespondencji z wami. Wszytko przez  przerwę w mojej służbie misyjnej, choć misjonarzem praktycznie jest każdy, kto pokazuje świadectwo wiary swoim życiem i nieważne czy jest na „niwie misyjnej”, czy w swojej Ojczyźnie. Ja po prawie 6 letniej służbie na Kubie zostałem skierowany na kurs misyjny w Rzymie. Tam odpowiedzialny za misje, mój przełożony, poprosił o pomoc misyjną w innym kraju. Mianowicie miałem się zająć emigrantami z Ameryki Łacińskiej przybywającymi do USA. Niestety na wizę wjazdową, umożliwiającą mi służbę czekałem przeszło 2 lata i się nie doczekałem, więc zaproponowano mi zmianę, na inny kraj mianowicie na Boliwię. Dlaczego nie?, Jesteśmy misjonarzami, więc idziemy tam, gdzie nas potrzebują. Tak w przeciągu jednego tygodnia zostały załatwione wszelkie formalności, wraz z biletem lotniczym i znalazłem się na ziemi Boliwijskiej. Mój lot z przesiadkami trwał, bagatela, ok. 24 godziny. Z Gdańska; z przesiadką w Berlinie, Madrycie i Santa Cruz w Boliwii. Następnie liniami wewnętrznymi, doleciałem do miejsca przeznaczenia do Cochabamby (czyt. Kociabamby).  Na lotnisku czekał na mnie ks. Inspektor, który dowiózł mnie do naszej inspektorialnej wspólnoty. Po krótkim odpoczynku spotkałem się z Rada Inspektorialną, na której ks. Inspektor przedstawił moją skromną osobę i oznajmił, że od dzisiaj przejmuję służbę jako ekonom wspólnoty inspektorialnej, kapelan dwóch Zgromadzeń sióstr, opiekun bocznej kaplicy. Jednocześnie w miarę możliwości pomoc w centrum komunikacji społecznej i audiowizualnej w naszej Inspektorii. Siedziba Inspektoratu mieści się w nowych budynkach( niedawno oddanych do użytku) na Peryferiach Cochabamby. Miasto jest dość duże z ok. 750 tys. mieszkańców i prawdopodobnie najbardziej europejskie w całej Boliwii. Położone jest na wysokim płaskowyżu; ok. 2.800 m n.p.m.. Dookoła rozpościera się piękny widok  na góry Andy. A w centrum miasta na wysokim wzgórzu widnieje majestatyczny posąg Chrystusa. Ponoć największa figura na Świecie. Ta w Polsce jak się nie mylę wynosi  w sumie 36m. a ta w Cochabambie 34,20 samej figury i wraz z podstawą (6,24 m) 40,44 m. 2840 m n.p.m. W nocy jest wspaniale oświetlona i praktycznie widoczna z każdego miejsca w mieście. Teraz jest u nas pora letnia, więc wszystko jest zielone i kwitnące, ale codziennie przechodzą ulewne deszcze. Woda, wraz z ziemią gliniastą spływa z gór i podtapia okoliczne miejscowości, powodując ogromne straty w płodach rolnych jak i w żywym inwentarzu  i ludziach. W tym  miesiącu zginęło kilkanaście osób a kilka dni temu osuwająca się ziemia z wodą pochłonęła całą rodzinę, uśmiercając 4 osoby, w tym matkę ciężarną. Powiadają tubylcy, że dawno nie było takich powodzi. Ceny żywności szybko idą w górę i zaczynają się narzekania na taką sytuację. Nasz dom całe szczęście jest na wzniesieniu, więc wydaję się, że nie grozi nam niebezpieczeństwo. salezjanie w Boliwii,  jak wszędzie w świecie, zajmują się dziećmi, młodzieżą; prowadząc szkoły, uniwersytety, ośrodki pomocy itp. Placówki nasze rozrzucone są prawie po całej Boliwii. Znajdują się w strefie tropikalnej jak i umiarkowanej i zimnej. W zależności od wysokości. Najwyżej położona wspólnota jest powyżej 4.500m n.p.m.  Faktycznie jest tam dość zimno, ale i problemy z oddychaniem. Ja już tu w Cochabambie potrzebowałem prawie miesiąca, nim organizm zaczynał się przystosowywać do tych rzeczywistości i nadal, szczególnie z rana mam małe problemy z oddychaniem. Jeśli chodzi o moje obowiązki, to jak wszędzie w świecie; Wczesne wstanie, Ja wstaję o 5,30, toaleta, modlitwy i o 6.00 wyruszam na mszę do sióstr Oblatek ok. 1/2godz jazdy samochodem, miejscowości, zwanej Tiquipaya (czyt. Tikipaja) co prawdopodobnie w języku Quechua  (czyt. Keciua) oznacza Miejsce zrywania kwiatów. Dominującym dialektem jest właśnie Quechua y Aymatra, ale tez wiele innych dialektów. Po drodze zabieram siostry innego zgromadzenia; Najświętszego Serca (5 sióstr), które też uczestniczą w porannej Mszy. Siostry Oblatki salezjanki, mają tu;  aspirantat, postulantat i nowicjat. W sumie jest ich ok. 40 sióstr. Obok mają durzą szkołę podstawową z 800 uczniami. Następnie wracam do swojej wspólnoty, śniadanie i kolejne obowiązki; zakupy, wyjazdy do lekarzy z chorymi i starszymi współbraćmi, praca w biurze i inne obowiązki. Taka zwykła codzienność. A w niedzielę msze w bocznej kaplicy oddalonej ok 10 km na obrzeżach  Cochabamby w miasteczku zw. Wara-wara, 9 teraz jak się nie mylę już dzielnicy Cochababy, następnie wsiadam w samochód i kolejna msza u sióstr oblatek  i tak schodzi do obiadu. W tej chwili jest u nas druga połowa lata, wszystko kwitnie i się zieleni. Warzywa i owoce takie jak u nas w Europie i dodatkowo te tropikalne, wielka różnorodność.  My mamy tez mały ogród, gdzie rosną warzywa i drzewa owocowe; min jabłonie cytrusy, figi itp. Ostatnio przyjaciele ze Zgierza przesłali mi małą paczkę z nasionami warzyw, więc i mam trochę polskości, Serdeczne dzięki za wszystko.  Kochani to tak krótko przesyłam małe listowne streszczenie, życząc wam wszystkim, błogosławieństwa Bożego w waszej codziennej służbie salezjańskiej.

 

Wraz z pamięcią w modlitwie

Ks. Andrzej Borowiec

Ps. FOTO: z dziećmi, mój pierwszy chrzest, widok na Andy z mojego okna

Cochabamba - Boliwia

 




Salezjanie

Towarzystwo Salezjańskie Inspektoria pw. św. Wojciecha

ul. Św. Jana Bosko 1, 64-920 Piła

tel. 067 352 27 20, fax 067 352 27 56 / towsalez@pi.onet.pl

Array ( [status] => 1 )