Wyjeżdżam stąd z czystą duszą!
Weekend z ks. Bosko w Aleksandrowie Kujawskim przeszedł już do historii akcji duszpasterstwa młodzieży, ale w sercach 23 licealistów i studentów zostanie na długo. Przeżyli coś niezwykłego. Poznali podobnych do siebie pięciu błogosławionych oratorianów z Poznania i chcą, tak jak oni, iść przez życie w wielkiej przyjaźni z księdzem Bosko i jego wskazaniami w drodze do świętości.
Hasłem spotkania było: „Adwent idzie! Weź się, chłopie, ogarnij!” Taka prowokacja na fecebooku spotkała się z dużym zainteresowaniem, oczywiście nie wszyscy mogli przyjechać:
- Chętnie, ale niestety, będę pisał referacik :) – pisze Maksymilian, student z Wolsztyna;
- Niestety, tuż przed próbnymi maturami nie mam szans na wyrwanie się ;) ale owocnego Czasu Łaski życzę :) - pisze Tomek Ignacy, dobry druh pielgrzymkowy z Chobienic;
- Niestety, nie będzie mnie, mam szkołę w weekendy, ale będę na mszy w piątek :) – pociesza się Przemek z Aleksandrowa.
Oprócz weekendów z ks. Bosko w Lądzie, organizowanych z myślą o chłopcach z gimnazjum, sektor animacji powołaniowej w ramach Duszpasterstwa Młodzieży PLN, dwa razy w roku proponuje licealistom, jak również studentom powołaniowe dni skupienia. Na ostatni, który odbył się na początku Adwentu, w dniach 2-4 grudnia 2011przyjechało 23 chłopaków z następujących miejscowości: z Bydgoszczy, Piły, Poznania, Rogoźna, Rumi, Szczecina i Zgierza.
Wszyscy zjechali się w piątek, pierwszy piątek miesiąca. Zaczęliśmy od Eucharystii i uczczenia Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kaznodzieja, w krótszym niż pięciominutowym kazaniu, wyjaśnił, że cud eucharystii tkwi w przyjęciu z wiarą Boskiego Ciała tak, aby przemieć serce swoje w ciche i pokorne serce Jezusa.
W piątekwieczorembyło dość czasu na spotkania z nowymi kolegami, długie rozmowy z salezjanami na różne tematy.
W sobotni wczesny poranek odprawiliśmy roraty ku czci NMP. Lampion, roratka, wieniec adwentowy oraz brzask budzącego się dnia dobitnie wyjaśniają tajemnicę Adwentu – Pan jest blisko, coraz bliżej. Marana tha!
Bohaterami pomocnymi w adwentowym skupieniu było pięciu błogosławionych oratorianów z Poznania, znanych powszechnie jako Piątką Poznańska.
- Poznałem jednego z Piątki Poznańskiej i chcę się z nim zaprzyjaźnić, biorąc go za swojego patrona. Poznałem też innych ciekawych ludzi. Od teraz mam większy pokój serca.
Na spotkaniu w pięciu małych grupach, każda z nich, zapoznała się z jednym z męczenników II wojny światowej oraz środowiskiem ich duchowego i integralnego wzrastania - oratorium na Wronieckiej. Po zajęciach w grupie zaprezentowano wszystko szczegółowo.
- To spotkanie uświadomiło mi, aby nie odkładać czegoś, co mamy zrobić, bo nie wiemy, kiedy do nas przyjdzie śmierć. Tego uczył ks. Bosko i za to jeszcze bardziej pokochałem go.
Szalenie interesujący wykład księdza doktora Jarosława Wąsowicza sdb dokonał syntezy naszej wiedzy o Piątce Poznańskiej i uzupełnił informacjami historycznymi, osadzając wszystko w realiach Poznania z czasów II wojny.
- Chciałbym zaprzyjaźnić się z Piątką Poznańską. To spotkanie dało mi pewne przemyślenia dotyczące mojego życia, mojej przeszłości, grzechów, zranień. Uwrażliwiło na kruchość życia i że trzeba dobrze żyć.
- Mam motywację do poprawy i lepszego życia.
Po przerwie na kawę i kremówki zaproszony wirtualnie gość ks. dyrektor Krzysztof Szymczak – oprowadził nas po miejscu kaźni naszych młodych męczenników. Pokazał miejsce straceń, cele oczekiwania na wyrok oraz miejsce pochówku doczesnych szczątek naszych rodaków, które pozostały w Dreźnie do dnia dzisiejszego. Wysłuchaliśmy „Listów spod gilotyny” każdego z bohaterów, którzy zadziwili nas pokojem w sercu i radością.
- Oni pocieszali jeszcze tych, których pozostawiali na świecie. Ja nie wiem, czy potrafiłbym napisać taki sam list jak Jarogniew – mówił jeden z uczestników z Bydgoszczy.
Po spotkaniu z Piątką był tzw. czas dla brata. Spacery, rozmowy albo gry i zabawy sprzyjały integracji i nowym znajomościom.
- Przyjechałem, ponieważ potrzebowałem chwili spokoju i zamyślenia. Zastanowienia się nad życiem... Chciałem też spotkać się z przyjaciółmi i porozmawiać z nimi. Potrzebowałem na nowo poczuć salezjańskiego ducha rodzinnego, za którym tęskniłem. Wyjazd spełnił wszystkie oczekiwania. Dziękuję.
Jeszcze przed obiadem można było pomówić z księżmi na różne tematy. Wszystkie one jednak zeszły na tory powołania salezjańskiego. Dociekanie, co to jest ten aspirantat stacjonarny? i czy bez matury też można zostać kapłanem?
- Brakowało mi rozmowy, jak rozeznać powołania, a to wychodzi w rozmowie z księdzem.
Po obiedzie, pysznym a sytym, był film „Kto nigdy nie żył”, w którym drugoplanową rolą zagrał przecież ks. Michał Tomczak, opiekun LSO - Piła par. pw. św. Jana Bosko. Film został poprzedzony reklamą Towarzystwa Salezjańskiego i powołania kapłańskiego w ogóle. Filmik „Rybacy ludzi” poruszył serca niektórych, a szczególnie zawarta w nim historia pewnego powołania.
- Miałem możliwość przemyśleć pewne sprawy, zrobiłem sobie refleksje. Wyjeżdżam ubogacony.
W młodych jest wiele energii i trzeba się poruszać grając w piłkę halową. Trzy drużyny wciąż grały przez dwie godziny.
- Chociaż składy nie były równe, było super, szkoda tylko, że nie wszyscy grali.
Inni w tym czasie wybrali ping-pong albo zwiedzanie salezjańskiej nowo wyremontowanej szkoły. Byli w szoku.
- W takiej szkole chcielibyśmy się uczyć.
Dziękujemy salezjanom z Jana Kantego za przyjęcie nas w gościnnych progach.
Po ćwiczeniach cielesnych w sobotniwieczórprzyszedł czas na intensywne ćwiczenia duchowe.
- Miałem więcej niż zwykle czasu, by poukładać pewne sprawy z Bogiem. Wyjeżdżam uduchowiony i zamyślony nad sobą.
Nabożeństwo pokutne i ćwiczenie dobrej śmierci oraz adoracja Najświętszego Sakramentu sprzyjała wejściu w głąb swojego życia i osobistemu nawróceniu.
- Zmobilizowałem się wreszcie do szczerej spowiedzi. Załatwienia spraw dotąd niezałatwionych.
- Na pewno skorzystałem z pomocy spowiednika, przeżyłem głęboko ćwiczenie dobrej śmierci, także to praktyczne z wypisywaniem spraw niezałatwionych i projektowaniem własnego nekrologu. Nabożeństwo podniosło mnie na duchu.
- Zdecydowanie pogłębiłem swoją wiarę i odbyłem szczerą spowiedź. Jestem gotowy na śmierć.
- Jestem zbudowany, uporządkowany, radosny.
- Wyjeżdżam z czystym sercem. Spodziewałem się dużej ilości rozmów. Jestem zadowolony.
Niedzielna jutrznia bardzo uroczysta, ze śpiewem, wprowadziła w klimat 2. niedzieli Adwentu. Słowo Boże wygłoszone podczas Mszy świętej z udziałem młodzieży z Aleksandrowa i innych wiernych uświadomiła wszystkim, że życie w Chrystusie jest sensem i celem naszego życia.
- Tu dostałem wszystko, czego oczekiwałem. Wierzę, że Jezus jest obecny i możemy Go na co dzień doświadczyć. Życie z Chrystusem jest piękne.
Na zakończenie była okazja, by dać świadectwo swojego młodego życia chrześcijańskiego i wzrastania w powołaniu.
- Dla mnie takie spotkanie mogło by być co miesiąc, uczestniczyłbym w każdym. O spotkaniu dowiedziałem się od swojego księdza proboszcza na trzy tygodnie przed wyjazdem. Znam wielu ludzi, którym takie spotkanie mógłbym polecić. Utwierdziło mnie to spotkanie w powołaniu. Przyjechałem tutaj nawrócić się i pojednać z Panem, czego dokonałem. Błagałem Boga o nawrócenie młodzieży, którzy wkraczając w dorosły wiek, nie znają w pełni sensu życia, korzystając tylko z dóbr doczesnych. Człowiek żyje dla Boga, by po śmierci zjednać się z Nim w wieczności. Modliłem się także o dar uzdrowienia. Zrozumiałem istotę modlitwy, wielu przecież się modli o łaski, a nieliczni czynią dziękczynienie. Trzeba dziękować Bogu za dar życia, za cierpienie, za ból, za krzyż także trzeba dziękować, za wszystko. Na pytanie, czy zastanawiałem się nad swoim powołaniem, odpowiem: - Tak! Na chwilę obecną pozostaję sam, z nadzieją założenia własnej rodziny, jednocześnie kwestia powołania kapłańskiego cały czas zostaje otwarta. Przyjadę na kolejne takie spotkanie.