Czarne urwisy, ale pełne optymizmu
Nie tylko księża posługują jako misjonarze. W misyjnym duszpasterstwie pomagają także bracia zakonni. Jednym z nich jest ko. Stefan Sieradz sdb. Aktualnie znajduje się z powodów zdrowotnych w Polsce, ale z wielką chęcią opowie o Mansa-Senemie – miejscu gdzie pracował przez ponad 20 lat. Czym jest Mansa-Senemie? Zapraszamy do lektury!
Mansa-Senemie to miejsce na Czarnym Lądzie, bardziej znane jako Chimese. Nazwy dość egzotyczne i bardzo obce. Tak samo jak Warszawa, Piła czy Łódź dla tamtejszych mieszkańców. Miejsce wyżej wymienione jest związane z pracą i działalnością Salezjanów zwłaszcza polskich Salezjanów. Przybyli na to miejsce na zaproszenie Biskupa Chisia, aby pracować w parafii i zająć się młodzieżą i ich edukacją. Miało to miejsce około 10 lat temu i trwa do dnia dzisiejszego. Można powiedzieć, nie chwaląc się, że z pozytywnym skutkiem.
Gdy przybyli zastali tylko kościół i liche biuro parafialne oraz spory teren, który po części zagospodarowali parafianie. Wielu z początku nie chętnie spoglądało na to co się tam działo, a zwłaszcza kiedy musieli opuścić zajmowany teren. Jednak po tym co zostało zrobione i czemu to służy zmienili zdanie. Dzięki ludziom dobrego serca oraz organizacjom rozpoczęto budowę tworzenie tego co dzisiaj istnieje, a mianowicie Centrum Młodzieżowe i szkoły oraz różnego rodzaju kursy. Teren jest spory na którym mieści się wiele boisk i spory hal inaczej sala gimnastyczna, która jednocześnie jest salą teatralną, a przy większych uroczystościach odprawia się tam msze święte bo jest większa od kościoła. Budynek sam w sobie byłby martwy gdyby nie ożywiała go młodzież i to jest radosne.
Chimese jest dzielnicą raczej ubogą, a widać to po zabudowie, która niewiele różni się od warunków w buszu. Dookoła w większości domy budowane z cegieł suszonych na słońcu i kryte trawą bez prądu i wody, a zamieszkałe i to przez dużą ilość młodych ludzi. Młody człowiek potrzebuje zgubić nadmiar energii i jak to się mówi wyszaleć. Centrum jest wyśmienitym do tego miejscem bo zawsze coś się tu dzieje. Codziennie przychodzi sporo młodych ludzi, aby miło i pożytecznie spędzić czas wolny, a Centrum ma sporo do zaoferowania.
Poranna część dnia jest wypełniona nauką w szkole budowlanej, komputerowej jak i przedszkole, podstawówka, gimnazjum prowadzone przez siostry salezjanki i parafię. Popołudniami natomiast istna inwazja. Codziennie przychodzi około 300 lub więcej młodych ludzi, aby miło spędzić czas. Prawie każdy przynależy do jakiejś grupy takiej jak piłkarze różnego typu, gimnastycy, akrobaci, chór, tancerze itp. Przez to rozwijają swoje zdolności, a osiągnięciami potem mogą się pochwalić występując na różnych uroczystościach w mieście i nie tylko. Chór razem z grupą taneczną opracował program muzyczno- modlitewny i razem jeżdżą po okolicznych wioskach i parafiach, aby w ten sposób ewangelizować. Zważywszy że na wsiach niema przeważnie prądu to takie występy są miłą rozrywką dla oderwania się od szarej codzienności i wzbogacenia duchowego.
Wieczorami natomiast robi się cicho, ale młodzież ciągle tam przebywa. Mansa chociaż jest miastem to wokoło wiele domów nie ma prądu. My, posiadając taki luksus, dzielimy się tym i umożliwiamy młodzieży wieczorami się dokształcać i uczestniczyć w dodatkowych lekcjach w pomieszczeniach Centrum. Efekty tego potem widać na egzaminach. Wszystko to możemy czynić dzięki ludziom dobrego serca i organizacjom wspomagającym naszą działalność.
W przyszłości naszym marzeniem jest mieć szkole średnią, aby pomóc tej młodzieży lepiej przygotować się do przyszłości. Obecnie jak ktoś się chce uczyć po gimnazjum dalej to zmuszony jest wędrować wiele kilometrów, aby być w takiej szkole, a niejedno krotnie udać się do innych miejscowości co wiąże się ze sporym wydatkiem. Centrum oprócz dbałości o wychowanie przez sport i rozrywkę dba również o ducha i w tym celu organizowane są rekolekcje i kursy biblijne.
Muszę powiedzieć że duszą tego wszystkiego jest ks. Michał Wziętek, który całym sercem pomaga tej młodzieży wzrastać na dobrych chrześcijan i uczciwych obywateli. Młody człowiek jest przyszłością każdego narodu, a tym bardziej cieszy radosna i pragnąca dobrze się rozwijać młodzież w krajach, gdzie jest tyle do zrobienia czyli krajach rozwijających się.
Zambia jest właśnie takim krajem, gdzie wielu żyje bardzo ubogo, ale z gorącym sercem. Tylko dajmy im szansę. Na przykład przez Adopcję na Odległość. Dzięki takim akcjom młody człowiek ma szansę poprawić swój byt i nie stać się dzieckiem ulicy.
Wzorem dla Salezjanów jest św. Jan Bosko i za jego przykładem staramy się tej młodzieży pomagać radośnie i z pożytkiem przeżywać czas rozwoju i codziennego życia. Kochani bądźcie z nami przez wasze modlitwy i nie tylko. Pozdrawiam wszystkich od tych naszych czarnych urwisów, ale pełnych optymizmu.
Z modlitewnym pozdrowieniem
br. Stefan Sieradz